Happy Cow

HappyCow's Compassionate Healthy Eating Guide

wtorek, 30 kwietnia 2013

Pojawiam się z znikam / kotlety z kaszy jęczmiennej

Znowu zamilkłam, ale po majówce wrócę z nowymi siłami i przepisami :) 5 najbliższych dni spędzę w wegańskim (!!!) ośrodku wypoczynkowym Drzewo Życia na Kaszubach. Mam zamiar odpocząć i nabrać sił, ponieważ wywróciłam swoje życie do góry nogami. Z jednej strony zmiany mnie cieszą, ale z drugiej obawiam się tego co przyjdzie, dlatego ta majówka ma mnie przygotować fizycznie i psychicznie na to co przede mną. Oczywiście cudowne jest to, że wyjeżdżam do miejsca, gdzie nie będę musiała się martwić o to czy będę miała co jeść :D
Dzisiaj jeszcze wyprawiam kolację dla grupy znajomych, więc będzie co wrzucić tutaj, a tymczasem zostawiam Was z kotlecikami z kaszy jęczmiennej, które robi dla mnie moja Mama :)



Składniki:
30 dag kaszy jęczmiennej
cebula
2 łyżki margaryny
jajo lub "glut" z siemienia lnianego
2 łyżki posiekanego koperku i natki pietruszki
2 ząbki czosnku
2 łyżki tartej bułki
pieprz i sól
panierka (z mąki i/lub płatków lub otrąb) i olej do smażenia

Kaszę zalać 3 szklankami posolonego wrzątku i ugotować pod przykryciem. Dodać margarynę, utrzeć wszystko i wystudzić. Posiekaną cebulę zeszklić na patelni i wymieszać z zieleniną. Dodać do tego wyciśnięte ząbki czosnku i wszystko wymieszać z kaszą. Dodać jajko lub glut, formować małe kotleciki, obtoczyć je w panierce i smażyć aż do zarumienienia. Pycha :)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Wracam

Trochę wody upłynęło od ostatniego wpisu.
Niestety w moim życiu zaszły duże zmiany i ze względów zdrowotnych nie jestem już weganką, a częściowo owowegetarianką. Dlaczego "częściowo"? Dlatego, że nie jem jajek sklepowych, ani produktów je zawierających, a jedynie jajka ze znanego mi źródła, jakim jest kolega, który mieszka na wsi i hoduje sobie kilka kur. Taki stan rzeczy będzie się utrzymywał dopóki nie powrócę do pełni sił. Nie będę się wdawać w szczegóły, bo ten blog nie temu ma służyć. Po prostu tak jest. Myślałam nawet nad zrezygnowaniem z prowadzenia go, skoro już nie jest w 100% wegański, ale brakowało mi tego i jednak zarzuciłam ten pomysł. Przepisy, które zamierzam tu zamieszczać i tak będą wegańskie lub z opisem jak je zweganizować.
Niestety utrudnienia pojawiają się też z innych stron. Musiałam przyjąć dietę ubogoresztkową. Co to dla mnie oznacza (poza totalna rozpaczą i rwaniem włosów z głowy?)? Muszę zrezygnować z takich smakołyków jak np. razowe pieczywo, owoce i warzywa ze skórkami, wszelkiego rodzaju ziarna i wielu, wielu innych rzeczy, które do tej pory były podstawą mojego odżywiania (błonnika powinnam unikać :/). Początkowo zbuntowałam się i stwierdziłam, że ma takiej opcji. Jednak moje jelita szybko mi przypomniały kto tu rządzi. Potem pomyślałam, że skoro dałam radę zostać weganką, co to dla mnie za trudność ponownie wywrócić swoje nawyki kulinarne do góry nogami? Po prostu będzie trudniej, ale za to mam wyzwanie przed sobą, a ja lubię wyzwania :)
Mam nadzieję, że obserwatorzy tego bloga nadal ze mną zostaną, ale zrozumiem jeśli sobie odpuszczą, bo jednak trochę zmian tu zajdzie.

Tymczasem zostawiam Was z kilkoma fotkami tego co udało mi się zrobić, bądź zamówić w czasie kiedy byłam nieobecna. Fajerwerków się nie spodziewajcie, ale zawsze to coś ;)

Płatki owsiane z owocem kaki i sezamem na mleku ryżowym

Zupa-krem grzybowa z grzankami zabielana śmietaną sojową


 A to już kilka zdjęć z wizyty w szczecińskim "Amarze" (restauracja wegetariańska z wyborem dań wegańskich), gdzie zarówno mój Mąż jak i ja objedliśmy się do pełna :)
Kotlecik z sosem chrzanowym

Ostatnio moją ulubioną surówką są buraczki! <3

Placuszki ziemniaczane

Ciasto marchewkowe z kremem z orzechów



A to już moje autorskie racuchy z ziemniaków :) Uwielbiam je na słodko ze śmietaną owsianą i cukrem


Dajcie znać, czy coś w blogosferze mnie ominęło.
Naprawdę mi brakowało prowadzenia bloga :)