Happy Cow

HappyCow's Compassionate Healthy Eating Guide

czwartek, 30 maja 2013

Karmelizowane buraczki

Już kilka razy o tym wspominałam i zamierzam swoje zdanie podtrzymywać: Gdy mój Mąż wpada do kuchni, to nie ma sobie równych :)
Ostatnio bardzo dużo pracuję, mało przebywam w domu, a co za tym idzie, nie mam czasu gotować. Dlatego, gdy wczoraj wracając do domu około północy zadzwoniłam do Niego i jęknęłam do słuchawki, że padam z głodu, wiedziałam, że będzie na mnie czekać coś pysznego :)
Tym razem wybór padł na buraczki, które okazały się niesamowicie smaczne! Zauroczona nimi wyprosiłam też kolejną porcję na śniadanie, dzięki czemu miałam okazję zaopatrzyć się w kilka zdjęć.



Do przygotowania tych pyszności potrzebne będą: 
Buraczki (u nas ze słoiczka), 2 łyżki brązowego cukru, olej sojowy (nie wiem, czy inny się nadaje, bo sojowy ma świetny smak!), śmietanka wegańska (my użyliśmy sojowej CreSoy, ale inne roślinne też powinny być dobre). 

Buraczki smażymy na oleju sojowym. Dodajemy po chwili dwie łyżki cukru, a gdy zacznie się karmelizować zalewamy 2-4 łyżkami śmietany roślinnej. Smażymy jeszcze przez chwilę, pilnując, żeby się buraczki nie przypaliły. Gwarantuję Wam, że smak jest niesamowity :)


Do podkręcenia smaku można dodać kiełki rzodkiewki :)

A tak buraczki prezentują się na chlebku, na moment przed zniknięciem w moim brzuszku ^^
Smacznego!

sobota, 25 maja 2013

Bananowiec z galaretką

Wreszcie wracam z jakimś sensownym przepisem. Sama jestem zaskoczona jak bardzo brakowało mi krzątania się po kuchni. Właściwie to pomieszczenie w którym przygotowuję potrawy ostatnio ciężko nazwać kuchnią (od czasu remontu w mieszkaniu kuchnia jest zdemontowana i czeka na nowy projekt, ale idzie nam to jak krew z nosa), ale daję radę.
Dzisiaj prezentuję bananowca z galaretką z TEGO przepisu. Jednak jak to ze mną bywa musiałam go zmienić według własnych upodobań. W zeszłym tygodniu odwiedziła nas rodzinka ze Stanów i otrzymałam w prezencie paczkę orzechów pekan, które postanowiłam wykorzystać w tym właśnie przepisie. Są naprawdę smaczne (nigdy wcześniej ich nie jadłam) i podobno bardzo zdrowe :)

Lecimy z przepisem! Ja nie użyłam okrągłej blachy, tylko prostokątną i nieco zmieniłam proporcje składników.

Składniki:

- herbatniki wegańskie firmy San (zakupione w Kaufland)
- 2 duże dojrzałe banany
- 1 gorzka czekolada (też kupiłam w Kaufland)
- orzechy pekany ok. 100 g lub orzechy włoskie (jak w oryginalnym przepisie)
- syrop daktylowy (w przepisie użyty był cukier)
- mleko sojowe waniliowe ok. 0,5 litra i mleko sojowe Alpro o smaku Macchiato, ok, 0,5 litra
- 1 budyń śmietankowy i 1 waniliowy
- galaretka wegańska pomarańczowa (firmy Delecta, żelowana karagenem - kolejny zakup z Kaufland)

Blachę powinno się wyłożyć papierem do pieczenia, ale ja o tym zupełnie zapomniałam i też było dobrze :). Na to wykładamy herbatniki. Przerwy między nimi wypełniamy skruszonymi herbatnikami.

W 300 ml waniliowego mleka sojowego ugotować jeden budyń śmietankowy dodając syrop daktylowy jako słodzik (cukier, stewia, czy syrop z agawy też się nadają). Do jeszcze gorącego budyniu dodawać stopniowo i miksować zmielone orzechy pekan. Jeszcze ciepłą masę orzechową wylewamy na herbatniki.

Na masę orzechową wykładamy pokrojone w plasterki 2 banany.
Następnie 1 tabliczkę czekolady rozpuszczamy z waniliowym mlekiem sojowym (ok. 1/2 szklanki) w garnuszku. Polewamy tym banany.

 Gotujemy budyń waniliowy według przepisu na opakowaniu na mleku Alpro o smaku macchiato - może użyć nawet mniejszej ilości mleka niż sugeruje opakowanie. Lekko go studzimy i wylewamy na czekoladową masę. Robimy galaretkę i od razu zalewamy nią budyń. 
Ciasto wstawiamy do lodówki na minimum 12 godzin. 
Jest bardzo smacznie, nie za słodkie i w 100% wegańskie :)



Smacznego.

czwartek, 23 maja 2013

Mango chutney

Wszystko znowu robię w biegu. Teraz na przykład piszę z planu teledysku. Mam chwilę spokoju i nadrabiam długą nieobecność tutaj.
W Kauflandzie trafiłam na bardzo fajne sosy. Głównie zainteresował mnie wegański Mango Chutney. Zrobiłam do niego "chlebek" papad, ale wyszły chrupki, bo pieczywko się pokruszyło w opakowaniu. Bardzo tłusta, ale bardzo smaczna przekąska.



Yummy :)

Moja Mama ostatnio też narobiła kotlecików z kaszy, o których ostatnio pisałam i teraz zjadam je ze wszystkim, co mi przyjdzie do głowy. Z majonezem wegańskim i na zapieczonej bułce smakują świetnie ^^ Do tego była sałatka warzywna (również z kupnym wega majonezem!). 



Koleżanka przywiozła mi z Japonii oryginalną herbatę Genmaicha (z prażonym ryżem) ^^ Kto pił, ten wie jaki ma smak. Ja ją wprost uwielbiam, a moja Mama uznała, że pachnie jak zjełczałe skwarki :P Ktoś miał podobne skojarzenia? 

... A teraz wracam do pracy... Ech...

wtorek, 14 maja 2013

Słodkości i leniuszek kulinarny

Jestem, jestem :) Nie pojawiam się tu często, bo jestem zawalona robotą. Każde zlecenie mnie cieszy, ale od dwóch tygodni miałam bardzo mało wolnego (jak się trafi jeden dzień, to mogę mówić o szczęściu). Dlatego jedzenie w biegu to znowu codzienność.
Bardzo wzrosła mi też ochota na słodycze, więc pofolgowałam sobie troszkę :)

Jogurt straciatella - Naturalny jogurt Sojade zmiksowany z kilkoma kawałkami gorzkiej czekolady z wiśniowym nadzieniem. Pycha. 

Znane już Golden Vanilla Cupcakes, tym razem zrobione na mleku z orzechów laskowych. To co przypomina kawałek sera, to marcepan i czekoladowe piegi :)


A na koniec lody Naturattiva. Skoro wszyscy się rozpisali na temat przeceny tego smakołyku w "Piotrze i Pawle", to i ja się przyłączę.  Najpierw ponarzekam, że chociaż promocja trwa do dzisiaj, to "P&P" w moim mieście jej nie miało :/ Jednak nie będę narzekać bardziej, bo wreszcie mogę kupić sobie lody bez konieczności jechania po nie do Gdańska! W kubeczku lody na mleku ryżowym z malinami. Dodatkowo polane syropem z agawy :] Nie, nie było za słodko. Było idealnie!



poniedziałek, 6 maja 2013

Drzewo Życia, czyli wegański wypoczynek

Ależ miałam wspaniałą majówkę :) Mam nadzieje, że i Wy wypoczęliście. Jak już wspomniałam 5 dni mieliśmy spędzić w ośrodku Drzewo Życia. Byliśmy, odpoczęliśmy i... wrócimy na pewno :) Ośrodek znajduje się w wioseczce o wdzięcznej nazwie Cieszonko :) Jednak w najbliższej okolicy nie ma domów, ani  skupisk ludzkich. Jest łąka, pola, niedaleko jeziora. Wspaniała okolica dla osób pragnących wyrwać się z miejskiego szumu i tempa. Mogliśmy zabrać ze sobą Moomina, więc miało być wesoło. Niestety szczeniak postanowił się pochorować pierwszego dnia i zapewnić nam przymusową wizytę w Kartuzach (co okazało się równie przyjemnym doświadczeniem jak reszta majówki). Jednak, gdy będąc w Drzewie Życia musiałam pierwszej nocy wstać i wyprowadzić schorowanego Moomina na łąkę, Mąż zasugerował mi spojrzenie w niebo. Niebo było bezchmurne i pięknie rozgwieżdżone. Niestety nie daje się tego opisać :) ale wiecie co mam na myśli. Całkowity zachwyt.
W samym ośrodku poznaliśmy przesympatycznych ludzi. Miło było wreszcie zjeść wegański posiłek w gronie osób, które nie narzekają na brak mięsa. Nie wszyscy byli wege/wega, ale wszyscy byli zadowoleni  ośrodkowej kuchni. Kilka smakołyków można zobaczyć TUTAJ. Potraw było więcej i różne inne. Codziennie były inne dania na obiady i kolacje (śniadanie to zazwyczaj płatki z owocami). Właściwie stałe godziny posiłków były jedynym narzuconym wydarzeniem. Poza tym nie musieliśmy nic, a zegarki wydawały się zbędnym gadżetem.
Miło było spędzić majówkę nie spiesząc się nigdzie, spacerując i relaksując się. Na pewno jeszcze tam wrócimy i zabierzemy ze sobą znajomych. Polecam serdecznie :)

Wprawdzie wiosna się spóźniła, ale i tak było pięknie. Chociaż oczywiście tylko my mogliśmy zapomnieć aparatów i zdjęcia robić telefonami ;)


Okazało się też, że mieszkamy zaraz obok Rzymu :P

Spacery były ulubiona czynnością Moomina.

Tylko na Kaszubach kury są tak groźne, że mieszkają w budach i pilnują podwórek ;D

Soon...

Piękną mamy jesień tej wiosny.

A to "Ławeczka Przyjaciół Chmielna" :) 

Moomin zobaczył owieczki...

... i się zakochał. Starsze owce tupały na niego kopytami, ale jagniątka lgnęły zafascynowane :)

Po skończonej zabawie Mąż schował nad wejściem do naszego pokoju kijek Moomina. Oczywiście pies postanowił go odzyskać za wszelką cenę.

I tak przez kilka dni :P

Po wyczerpujących atrakcjach całego dnia wszyscy spaliśmy mocnym snem :)

Po powrocie do domu Mąż powędrował do kuchni i przygotował nam taki pyszny obiad. Marchewki karmelizowane, brokuły gotowane na parze z czosnkiem, sałatka z rukoli, melona, pomidorów, polana sosem z cytryny i bazylii, podsmażane pieczarki i cukinię. Pyszności <3