Ależ miałam wspaniałą majówkę :) Mam nadzieje, że i Wy wypoczęliście. Jak już wspomniałam 5 dni mieliśmy spędzić w ośrodku
Drzewo Życia. Byliśmy, odpoczęliśmy i... wrócimy na pewno :) Ośrodek znajduje się w wioseczce o wdzięcznej nazwie Cieszonko :) Jednak w najbliższej okolicy nie ma domów, ani skupisk ludzkich. Jest łąka, pola, niedaleko jeziora. Wspaniała okolica dla osób pragnących wyrwać się z miejskiego szumu i tempa. Mogliśmy zabrać ze sobą Moomina, więc miało być wesoło. Niestety szczeniak postanowił się pochorować pierwszego dnia i zapewnić nam przymusową wizytę w Kartuzach (co okazało się równie przyjemnym doświadczeniem jak reszta majówki). Jednak, gdy będąc w Drzewie Życia musiałam pierwszej nocy wstać i wyprowadzić schorowanego Moomina na łąkę, Mąż zasugerował mi spojrzenie w niebo. Niebo było bezchmurne i pięknie rozgwieżdżone. Niestety nie daje się tego opisać :) ale wiecie co mam na myśli. Całkowity zachwyt.
W samym ośrodku poznaliśmy przesympatycznych ludzi. Miło było wreszcie zjeść wegański posiłek w gronie osób, które nie narzekają na brak mięsa. Nie wszyscy byli wege/wega, ale wszyscy byli zadowoleni ośrodkowej kuchni. Kilka smakołyków można zobaczyć
TUTAJ. Potraw było więcej i różne inne. Codziennie były inne dania na obiady i kolacje (śniadanie to zazwyczaj płatki z owocami). Właściwie stałe godziny posiłków były jedynym narzuconym wydarzeniem. Poza tym nie musieliśmy nic, a zegarki wydawały się zbędnym gadżetem.
Miło było spędzić majówkę nie spiesząc się nigdzie, spacerując i relaksując się. Na pewno jeszcze tam wrócimy i zabierzemy ze sobą znajomych. Polecam serdecznie :)
Wprawdzie wiosna się spóźniła, ale i tak było pięknie. Chociaż oczywiście tylko my mogliśmy zapomnieć aparatów i zdjęcia robić telefonami ;)
Okazało się też, że mieszkamy zaraz obok Rzymu :P
Spacery były ulubiona czynnością Moomina.
Tylko na Kaszubach kury są tak groźne, że mieszkają w budach i pilnują podwórek ;D
Soon...
Piękną mamy jesień tej wiosny.
A to "Ławeczka Przyjaciół Chmielna" :)
Moomin zobaczył owieczki...
... i się zakochał. Starsze owce tupały na niego kopytami, ale jagniątka lgnęły zafascynowane :)
Po skończonej zabawie Mąż schował nad wejściem do naszego pokoju kijek Moomina. Oczywiście pies postanowił go odzyskać za wszelką cenę.
I tak przez kilka dni :P
Po wyczerpujących atrakcjach całego dnia wszyscy spaliśmy mocnym snem :)
Po powrocie do domu Mąż powędrował do kuchni i przygotował nam taki pyszny obiad. Marchewki karmelizowane, brokuły gotowane na parze z czosnkiem, sałatka z rukoli, melona, pomidorów, polana sosem z cytryny i bazylii, podsmażane pieczarki i cukinię. Pyszności <3