Dowiedziałam się, że wegański supermarket Veganz otworzył w marcu drugi sklep w Berlinie. Podobno większy, w samym centrum. Szkoda było nie wykorzystać okazji do odwiedzenia mojego ukochanego miasta. Niestety ze względu na komplikacje, które nastąpiły po drodze zmuszeni byliśmy odwiedzić pierwszy sklep, a ominąć centrum miasta (26 czerwca tam wracamy, więc będzie okazja to nadrobić!).
Jednak zakupy udały się nam świetnie i zaopatrzyłam się w masę rzeczy, które u nas są zupełnie niedostępne.
Głównie skupiliśmy się na serach i fake meat. Mamy spory zapas Soy Jerky (imitacja suszonej wołowiny, beef jerky - nie wiem jak smakuje oryginał, ale sojowa jest pyszna), produktów Tofurky (zawsze byłam ich bardzo ciekawa) i niemieckich fake meat.
Z "serów" najbardziej mnie zaskoczyła i ucieszyła obecność na półce Daiya. Do tej pory dostępne w Stanach, teraz również w Veganz ^^ Nie są to moje ulubione sery wegańskie, ale na pewno należą do jednych z najlepszych. Osobiście wolę smak serów Vegusto (No-Muh), czy Vegourmet (chociaż gouda tym razem nie była dostępna). A ze smarowideł do pieczywa bardzo lubię serki Sheese. Kupiliśmy też jogurty Sojade i Provamel! Jeden z nich już pochłonęłam na śniadanie ;)
Śmietana do ubijania Hulala to smakołyk, który będzie się idealnie nadawał do deserów ze świeżymi owocami! "Rybie steki", czy "krewetki" zostały kupione na wyraźną prośbę Męża, który je bardzo lubi. Mnie zaciekawił majonez ryżowy. Zobaczymy jaki ma smak.
A z tej perełki ucieszyłam się najbardziej! Pianki w stylu Marshmallow :D Tęskniłam na tym paskudztwem! Nie miałam pojęcia, że uda mi się dostać takie w wersji wegańskiej. Obudził się we mnie dzieciak ^^
Wspomniana już wcześniej Daiya. Kupiliśmy ścinki "sera" oraz Daiyę w kostce.
A to już moje poranne dogadzanie sobie :) Pomarańczowy jogurt Provamel ze świeżymi truskawkami i płatkami w stylu Cini Minis (w Kauflandzie są dostępne w wersji vegan!). Pycha ^^
Zapomniałabym zupełnie wspomnieć, że biegałam również w poszukiwaniu Rossmann'a ze względu na kosmetyki Alterra. Z nieznanych mi powodów w Polsce nie mogę dostać swojego ukochanego balsamu do ciała pomarańcza z wanilią, ale za to w Berlinie nie ma z tym problemu, więc od razu kupiłam dwa ;) Widać je na zdjęciu, za jogurtem :P
Ja już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu. Uwielbiam Berlin. Jest to jedno z tych miast, gdzie mój irokez i różowe włosy nie robią na nikim żadnego wrażenia. W dodatku uwielbiam jego wielokulturowość i otwartość na nowe. Kiedyś będę tam mieszkać ;)
A to ja, patrząca pod słońce, na berlińskim krawężniku ;) Akurat tego dnia nie chciało mi się ustawić irokeza na włosach :P