Happy Cow

HappyCow's Compassionate Healthy Eating Guide

sobota, 22 czerwca 2013

Kotlety z fasoli i ryżu

Zielone Love zainspirowała mnie TYM przepisem do zrobienia własnych kotletów. Zbierałam się chyba z tydzień, aby wreszcie stanąć w marnej imitacji mojej kuchni (nadal nie mam mebli w kuchni - zaraz będą trzy miesiące :/).
Wyszło mi 9 kotletów i spokojnie wystarczą przynajmniej na dwa dni. Dzisiaj zjedliśmy je z pieczonymi ziemniakami i sosem barbecue. Jutro planuję zrobić wegańskie burgery i wrzucę je do bułki.



Na zdjęciach wyglądają trochę jak ciasteczka owsiane :P 

Jedyna zmiana jaką wprowadziłam to zamiast ciecierzycy użyłam białej fasolki w sosie chili (dostępne w Kauflandzie). Dało to kotletom fajny, pikantny smak. 
Kleiły się strasznie do rąk i blendera, ale dałam radę :) Zuch dziewczyna ze mnie (chociaż bez siarczystego zaklęcia pod nosem się nie obeszło). Za to kotleciki wyszły smaczne i na pewno zdrowe!

sobota, 15 czerwca 2013

Mega kanapka z kiełbasą Tofurky

Zbieram ostatnio zdjęcia smakołyków z zamiarem wrzucenia ich tutaj, ale opornie mi to idzie. Jednak takiej kolacji nie mogłam Wam nie pokazać od razu :)
Oto ponownie mój Mąż wpadł do kuchni i zrobił taką pyszność.


Kanapka zawiera: smażoną cebulkę, paprykę, pomidora, sałatę, pieczarki, kiełki rzodkiewki i kiełbasę Tofurky.

Produktów Tofurky byłam bardzo ciekawa i strasznie się cieszę, że kupiłam je w Veganz. Te są o smaku polskiej kiełbasy :) Są dosyć "suche" i samodzielnie nie robią wrażenia... ale w tej kanapce komponowały się idealnie. Czysta, wegańska poezja ;D


A to już ja pałaszująca kolację ;) Po takim obżarstwie chyba się będę turlać... ale co tam ;) 

niedziela, 9 czerwca 2013

"Wir lieben leben" - Veganz, Berlin

Dowiedziałam się, że wegański supermarket Veganz otworzył w marcu drugi sklep w Berlinie. Podobno większy, w samym centrum. Szkoda było nie wykorzystać okazji do odwiedzenia mojego ukochanego miasta. Niestety ze względu na komplikacje, które nastąpiły po drodze zmuszeni byliśmy odwiedzić pierwszy sklep, a ominąć centrum miasta (26 czerwca tam wracamy, więc będzie okazja to nadrobić!).
Jednak zakupy udały się nam świetnie i zaopatrzyłam się w masę rzeczy, które u nas są zupełnie niedostępne.


Głównie skupiliśmy się na serach i fake meat. Mamy spory zapas Soy Jerky (imitacja suszonej wołowiny, beef jerky - nie wiem jak smakuje oryginał, ale sojowa jest pyszna), produktów Tofurky (zawsze byłam ich bardzo ciekawa) i niemieckich fake meat.


Z "serów" najbardziej mnie zaskoczyła i ucieszyła obecność na półce Daiya. Do tej pory dostępne w Stanach, teraz również w Veganz ^^ Nie są to moje ulubione sery wegańskie, ale na pewno należą do jednych z najlepszych. Osobiście wolę smak serów Vegusto (No-Muh), czy Vegourmet (chociaż gouda tym razem nie była dostępna). A ze smarowideł do pieczywa bardzo lubię serki Sheese. Kupiliśmy też jogurty Sojade i Provamel! Jeden z nich już pochłonęłam na śniadanie ;)


Śmietana do ubijania Hulala to smakołyk, który będzie się idealnie nadawał do deserów ze świeżymi owocami! "Rybie steki", czy "krewetki" zostały kupione na wyraźną prośbę Męża, który je bardzo lubi. Mnie zaciekawił majonez ryżowy. Zobaczymy jaki ma smak.


A z tej perełki ucieszyłam się najbardziej! Pianki w stylu Marshmallow :D Tęskniłam na tym paskudztwem! Nie miałam pojęcia, że uda mi się dostać takie w wersji wegańskiej. Obudził się we mnie dzieciak ^^


Wspomniana już wcześniej Daiya. Kupiliśmy ścinki "sera" oraz Daiyę w kostce.


A to już moje poranne dogadzanie sobie :) Pomarańczowy jogurt Provamel ze świeżymi truskawkami i płatkami w stylu Cini Minis (w Kauflandzie są dostępne w wersji vegan!). Pycha ^^

Zapomniałabym zupełnie wspomnieć, że biegałam również w poszukiwaniu Rossmann'a ze względu na kosmetyki Alterra. Z nieznanych mi powodów w Polsce nie mogę dostać swojego ukochanego balsamu do ciała pomarańcza z wanilią, ale za to w Berlinie nie ma z tym problemu, więc od razu kupiłam dwa ;) Widać je na zdjęciu, za jogurtem :P

Ja już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu. Uwielbiam Berlin. Jest to jedno z tych miast, gdzie mój irokez i różowe włosy nie robią na nikim żadnego wrażenia. W dodatku uwielbiam jego wielokulturowość i otwartość na nowe. Kiedyś będę tam mieszkać ;)


A to ja, patrząca pod słońce, na berlińskim krawężniku ;) Akurat tego dnia nie chciało mi się ustawić irokeza na włosach :P


piątek, 7 czerwca 2013

Odwiedziny w Poznaniu

Wczoraj pojechałam do Poznania, jutro jadę do Berlina :) Uwielbiam takie jednodniowe wypady.

Poznań przywitał mnie bardzo przyjaznym hasłem :)



Ponieważ zdążyłam jedynie wpaść do Starego Browaru, zakupy, które zrobiłam nie były szczególnie imponujące. Udało mi się jednak dostać mleka Alpro, których u mnie nigdzie nie ma - migdałowe i orzechowe. Silken tofu wykorzystałam dzisiaj do koktajli z truskawkami. Mniam!
Skusiłam się tez na wegańską wersję Oreo, chociaż po spróbowaniu jednego ciasteczka (do tej pory ich nie jadłam) stwierdziłam, że "szału nie ma" i schowałam resztę do szafki.


Odwiedziłam też dwukrotnie w ciągu dnia "Kwadrat". Za pierwszym razem przyszłam sama na kawę zbożową i tartę migdałową z truskawkami.



Za drugim razem przywlokłam ze sobą Męża i Teścia (tym razem jedzenia nie obfotografowałam). Panowie zjedli zupę dnia i danie dnia oraz deser, a ja zadowoliłam się tostami z suszonymi pomidorami i rukolą.
Byłam mocno przejedzona i dzisiaj rano mój żołądek dał mi to odczuć :/ 

Jutro odwiedzamy nowy supermarket Veganz (druga lokalizacja, którą otworzyli w marcu tego roku) i już przebieram nóżkami ^^

A ostatnio mojego Męża wzięło na niezdrowe żarcie i "wyprodukował" taką oto przekąskę z kiełbasek sojowych na grilla, smażonej cebulki, pomidorków i sałaty. Dobre, ale nie było lekkostrawne ;)



Dobrze, że mam teraz dużo ruchu i ćwiczę intensywnie. Przynajmniej wszystkie te smakołyki nie pójdą mi w biodra :P