Wyszło mi 9 kotletów i spokojnie wystarczą przynajmniej na dwa dni. Dzisiaj zjedliśmy je z pieczonymi ziemniakami i sosem barbecue. Jutro planuję zrobić wegańskie burgery i wrzucę je do bułki.
Na zdjęciach wyglądają trochę jak ciasteczka owsiane :P
Jedyna zmiana jaką wprowadziłam to zamiast ciecierzycy użyłam białej fasolki w sosie chili (dostępne w Kauflandzie). Dało to kotletom fajny, pikantny smak.
Kleiły się strasznie do rąk i blendera, ale dałam radę :) Zuch dziewczyna ze mnie (chociaż bez siarczystego zaklęcia pod nosem się nie obeszło). Za to kotleciki wyszły smaczne i na pewno zdrowe!
Ale się cieszę, że się zainspirowałaś. :))
OdpowiedzUsuńMi też sama się kleiła bardziej niż przy zwykłych burgerach, za to z miksowaniem nie miałam problemu.
Faktycznie wyglądają jak ciasteczka! Oby ktoś nie pomylił, bo można się zdziwić smakiem. :P
Dawno mnie tu nie było, nadrobiłam zaległości, jednak komentarz wystukam jeden, zbiorczy:) Podobają mi się posty w których pokazujesz więcej siebie, swoje życie, podróże. Masz super różową grzywę, sympatycznego męża i absolutnie fenomenalnego bullteriera! (Żyłam w stereotypowym przekonaniu o agresywności tej rasy do czasu gdy poznałam Scathę, suczkę tej rasy, która okazała się być najpotulniejszym psem na świecie. Zakochałam się z miejsca:)).
OdpowiedzUsuńNo i fenomenalnie gotujesz:) Pozdrawiam ciepło:) ana/beeko/.