Happy Cow

HappyCow's Compassionate Healthy Eating Guide

poniedziałek, 6 maja 2013

Drzewo Życia, czyli wegański wypoczynek

Ależ miałam wspaniałą majówkę :) Mam nadzieje, że i Wy wypoczęliście. Jak już wspomniałam 5 dni mieliśmy spędzić w ośrodku Drzewo Życia. Byliśmy, odpoczęliśmy i... wrócimy na pewno :) Ośrodek znajduje się w wioseczce o wdzięcznej nazwie Cieszonko :) Jednak w najbliższej okolicy nie ma domów, ani  skupisk ludzkich. Jest łąka, pola, niedaleko jeziora. Wspaniała okolica dla osób pragnących wyrwać się z miejskiego szumu i tempa. Mogliśmy zabrać ze sobą Moomina, więc miało być wesoło. Niestety szczeniak postanowił się pochorować pierwszego dnia i zapewnić nam przymusową wizytę w Kartuzach (co okazało się równie przyjemnym doświadczeniem jak reszta majówki). Jednak, gdy będąc w Drzewie Życia musiałam pierwszej nocy wstać i wyprowadzić schorowanego Moomina na łąkę, Mąż zasugerował mi spojrzenie w niebo. Niebo było bezchmurne i pięknie rozgwieżdżone. Niestety nie daje się tego opisać :) ale wiecie co mam na myśli. Całkowity zachwyt.
W samym ośrodku poznaliśmy przesympatycznych ludzi. Miło było wreszcie zjeść wegański posiłek w gronie osób, które nie narzekają na brak mięsa. Nie wszyscy byli wege/wega, ale wszyscy byli zadowoleni  ośrodkowej kuchni. Kilka smakołyków można zobaczyć TUTAJ. Potraw było więcej i różne inne. Codziennie były inne dania na obiady i kolacje (śniadanie to zazwyczaj płatki z owocami). Właściwie stałe godziny posiłków były jedynym narzuconym wydarzeniem. Poza tym nie musieliśmy nic, a zegarki wydawały się zbędnym gadżetem.
Miło było spędzić majówkę nie spiesząc się nigdzie, spacerując i relaksując się. Na pewno jeszcze tam wrócimy i zabierzemy ze sobą znajomych. Polecam serdecznie :)

Wprawdzie wiosna się spóźniła, ale i tak było pięknie. Chociaż oczywiście tylko my mogliśmy zapomnieć aparatów i zdjęcia robić telefonami ;)


Okazało się też, że mieszkamy zaraz obok Rzymu :P

Spacery były ulubiona czynnością Moomina.

Tylko na Kaszubach kury są tak groźne, że mieszkają w budach i pilnują podwórek ;D

Soon...

Piękną mamy jesień tej wiosny.

A to "Ławeczka Przyjaciół Chmielna" :) 

Moomin zobaczył owieczki...

... i się zakochał. Starsze owce tupały na niego kopytami, ale jagniątka lgnęły zafascynowane :)

Po skończonej zabawie Mąż schował nad wejściem do naszego pokoju kijek Moomina. Oczywiście pies postanowił go odzyskać za wszelką cenę.

I tak przez kilka dni :P

Po wyczerpujących atrakcjach całego dnia wszyscy spaliśmy mocnym snem :)

Po powrocie do domu Mąż powędrował do kuchni i przygotował nam taki pyszny obiad. Marchewki karmelizowane, brokuły gotowane na parze z czosnkiem, sałatka z rukoli, melona, pomidorów, polana sosem z cytryny i bazylii, podsmażane pieczarki i cukinię. Pyszności <3


6 komentarzy:

  1. Świetne miejsce! Długo takiego szukałam, chętnie zapamiętam i może wykorzystam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny pies, a mąż gotujący to dopiero coś! (mój tylko zmywa i sprząta):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie wygladal Wasz wyjazd, nie trzeba sie martwic o jedzenie. Mam nadzieje, ze odpoczeliscie. Mam nadzieje, ze sie jakos wybiore do domu, to wtedy sie spotkamy. Jak zaplanuje, to dam znac :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ooooboszebosze Mumin i owce <3

    da się tam dostać bez auta?

    OdpowiedzUsuń

Po sygnale zostaw wiadomość ;) *beep*