Na pierwszy ogień poszła Machina Organika (zdecydowanie mój ulubiony lokal), która zrobiła wrażenie również na mojej koleżance. Nic dziwnego - dobre jedzenie robi wrażenie na każdym ;)
Tego dnia w menu była zimowa zupa z jabłkiem pietruszką imbirem i białym winem.
Do picia wzięłam sok z jabłek i pigwy.
Głównym daniem był makaron tagliatelle w sosie dyniowym-piżmowym, z cukinią i innymi smakami obok sałatki "wiosna w śniegu z tofu a'la feta. Danie tak rewelacyjne, że na samą myśl ślinianki zaczynają mi mocno pracować ;)
Na deser zamówiłam czekoladową tartę z awokado. Koleżanka wzięła sernik z nerkowców i tym razem jej ciasto było smaczniejsze, ale obie tarty są doskonałe!
W niedzielę pogoda nam trochę odpuściła (nadal było zimno, ale chociaż świeciło słońce). Poszliśmy we trójkę (ja, koleżanka i jej mąż) do włoskiej kawiarni (nie pamiętam nazwy!). Oni zamówili lody i desery, a ja zadowoliłam się bezalkoholowym truskawkowym mojito (zwanym w niektórych kręgach "modżajto" ;D), które jak na mój gust było za słodkie.
Kolejnym punktem na mapie wegańskich knajp było Najadacze.pl. Knajpka miała być otwarta dopiero od pierwszej, ale mieliśmy sporo szczęścia, bo wyjątkowo tego dnia otworzyli przed 12. Dzięki temu zdążyłam zjeść i zdążyć na pociąg ;)
Zestaw Thali z zielonym smoothie z jarmużem i grejpfrutem (gorzkie, ale ciekawe w smaku).
Najlepszy tofurnik jaki w życiu jadłam! Według mnie nie do odróżnienia od tradycyjnego.
Hamburger z "kotletem", który w środku był zielony oraz z czosnkowym wega majonezem i warzywami.
Mało apetycznie wyglądał, ale był przepyszny!
Wegańska kofta. Bardzo słona i chyba najmniej mi smakowała. Ogólnie odczucia mam bardzo pozytywne. Jedzenie było pyszne, świeże i niedrogie. Najadacze.pl jest na pewno warte odwiedzenia!
A to już jeden z krasnali, który bardzo mnie rozbawił. Zwłaszcza, że koleżanka nazwała go "Krasnalem chorób genetycznych" i gdy go zobaczyłam zrozumiałam dlaczego ;)
Obym jak najszybciej wróciła do tego cudownego miasta i całego niesamowitego jedzenia jakie oferuje ;)
Te ciasta mnie powalaja, kurcze, jak oni je robia?
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam, bo są niesamowite!
Usuńtam jest taka włoska knajpa (jadłam bardzo dobrą pizze bez sera) a przy tym lodziarnia gdzie jest chyba 90 smaków lodów w tym bardzo dużo sorbetów i uwaga lody sojowe :) bardzo dobre jadłam i też się zakochałam w tym mieście :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej, bo na sojowe lody bym się skusiła, ale za to mam wymówkę, żeby tam wrócić ;)
UsuńJestem z Wro, gdzie dokładnie te lody są?:))
Usuńnie chce mi się szukać ale pod poprzednim postem Guni o Wrocławiu chyba Publiczna Pralnia pisała o tej lodziarni ;)
UsuńTo ja już też chyba mam sklerozę, bo nie pamiętam,a le sprawdzę :)
Usuńmmm.. no nie mogę, jakie pyszności miałaś! :) Pozazdrościć..;)
OdpowiedzUsuńOj tak :D
Usuńpozdrawiamy i cieszymy sie, ze smakuje ;)
OdpowiedzUsuń