Wczoraj na obiad postanowiłam wykorzystać seitan zakupiony w Evergreen (dla odmiany w czasie wizyty osobistej, a nie przez internet ;)). Wpadłam na pomysł zrobienia obiadu do jakiego większość Polaków na pewnym etapie życia (a niektórzy przez całe) jest przyzwyczajona. Problem stanowił sos pieczeniowy, ale z pomocą jak zwykle przyszła Puszka. Tak wyglądał efekt końcowy:
Ziemniaczki gotowane w mundurkach. Zamiast masełka użyłam margaryny Alsan, która według mnie jest najlepsza. Dużo mojej ulubionej pietruszki do posypki.
"Zraziki" to seitan pokrojony w plasterki i zasmażony z przyprawą do kurczaka. Sos dostępny pod linkiem z puszki. Wyszło bardzo smaczne, ale odkąd nie jem mięsa to unikam dań, które tak bardzo przypominają mięsne obiady. Czułam się nieswojo w trakcie jedzenia (psychika ludzka, to jednak bardzo zabawny mechanizm). Ktoś spróbuje? :)
rozumiem, gdy pierwszy raz jadłam seitana to też wpadłam w konsternację. Gdyby nie to, że to była wegetariańska knajpa (Złe Mięso we Wro ;) ) to bym zawołała obsługę co tu mi dali :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to było dziwne doświadczenie, a przecież sama to przygotowałam! Wiedziałam, że to seitan, a mój organizm i tak się wzdrygał :/
UsuńMoje pierwsze doświadczenie z seitanem było podobne. Mimo że sama przyrządziłam seitanowy kebab, nie mogłam uwierzyć, że nie jest to zwierzę.
UsuńPolubiłam go, ale nie kupiłam więcej, bo jednak seitan do najzdrowszych nie należy.
A Twój obiad mnie natchnął i właśnie idę sobie ugotować ziemniaki :)
Szkoda, że to sam gluten :/ A dobre ziemniaczki złe nie są :D Ja dzisiaj kaszę gryczaną robię.
Usuń