Jabłka należy pokroić i w rondelku podgrzać z cukrem aż się skarmelizuje. Można też dodać rodzynki. na koniec należy mocno przyprawić wszystko cynamonem. Jako ciasta użył francuskiego gotowca z Kaufland. Wszystko pieczone ok. 30 minut.
Jabłuszka niezużyte do strudla zjedliśmy jako deser :)
Innego wieczoru upiekliśmy kasztany kupione w Kauflandzie, ale jak zawsze kilka z nich rozkroiliśmy zbyt słabo i wybuchły w piekarniku. Taki dużo głośniejszy popcorn (i trudniejszy to czyszczenia ze ścianek piekarnika ;)). Do tego wino z dzikiej róży robione przez mojego Tatę z lodem (znane jako "tatowe wino" aka "napój bogów").
Na koniec jedno z ostatnich śniadań. Kanapki z pastą curry z ananasem (pozostałość z Wiednia) z parówkami Polsoja i pietruszką. Do tego rooibos z pomarańczą.
Już niedługo mija rok odkąd przeszłam na weganizm, więc pewnie jakieś podsumowanie by się przydało, jednak jeszcze nie teraz :)
Ten strudel bardzo fajny, musial byc slooodki ;) Ale te kanapki wygladaja conajmniej dziwnie xD
OdpowiedzUsuńHej mi "stuknal" rok w listopadzie, a tez faktycznie nie zrobilam sobie zadnego podsumowania *_* ale chyba nie mam takiej potrzeby
No ta parówka tak sobie smętnie leży, ale słowo, że to jadalne było ;D
UsuńA ja podsumuję, bo początki były wyboiste i tyle się zmieniło!
"Nowy komentarz do posta "Słodkie życie" dodany przez hebiichigo :
UsuńWiesz, u mnie tez. Nie tylko podejscie do jedzenia, szersze horyzonty i tak dalej. W ogole podejscie do zycia, do ludzi, zwierzat, do malych, prostych rzeczy.
Nie ma juz odwrotu :)
Mimo ze u mnie to juz rok, to weganizm jest nadal taki ekscytujacy xD Mam wrazenie ze nigdy nie zabraknie potraw ktore mozna stworzyc, jakby ten temat byl wielkim garem bez dna xD
I ekscytujace jest to, ze wiesz, ze swoim istnieniem powodujesz jak najmniej zla, ile tylko mozesz. Samo nieprzyczynianie sie do tego syfu jest ozywcze. I tyle ludiz sie inspiruje... ach, chyba wlasnie dokonalam podsumowania xD"
Niestety nie chcący zamiast zamieścić komentarz, wykasowałam go :P Dlatego wkleiłam go w tej postaci.
Piękne podsumowanie, a ja niechcący Cię do niego nakłoniłam ;)
Mówi się: studnią bez dna, ale oczywoiśie Tobie wszystko się z żarciem kojarzy! :P
Usuńidę zaraz robić strudla :)
OdpowiedzUsuńp.s.
męża nie korci przejście na weganizm? :>>>
Korci, ale myślę, że potrzebuje do tego czasu. Dopiero niedawno przeszedł na wegetarianizm i nie jest to dla niego łatwe ;) Chociaż i tak w domu jada wegańsko, bo jemy to samo. Jedynie poza domem pozwala sobie na wegetariańskie dania.
UsuńJa z chęcią poczytam podsumowanie...
OdpowiedzUsuńBo ciekawa jestem...
A parówki gotowane czy surowe?
Bo o ile surowe mają jakiś smak i mogę zjeść, to po ugotowaniu mam wrażenie jakbym zmieloną tekturę jadła... ;)
Parówki surowe, ale ja lubię je w obu wydaniach (gotowane są pycha z musztardą, pomidorkami z oliwą i pieprzem cytrynowym oraz chlebkiem - mniam :D).
UsuńWOW those breakfast sandwiches are making me hungry!! It all looks just wonderful. And how fantastic that your husband is spending more time in the kitchen! Always a welcome development. :)
OdpowiedzUsuńThere were times when he was the one to cook for us, but now he works much and is very busy, so I'm very happy every time he can create something in the kitchen :D
UsuńWino tatowe ma boski smak i szatańską moc i jest najlepsze na świecie. Czy nie zagubi się jaka butelczyna na ferie? :D
OdpowiedzUsuńKochana, dla Ciebie zawsze jakaś butelczyna się znajdzie ;) Tylko kiedy Ty masz ferie? Bo chyba u nas są w innym terminie :/
Usuń