Jednak po przespaniu pierwszej nocy w hotelu i zejściu na śniadanie poczułam jak dużo trudniej weganom podróżuje się od wegetarian. Mój Mąż zjadł sycące wegetariańskie śniadanko, a ja musiałam zadowolić się dwiema kromkami razowego chleba, pomidorem i ogórkiem -.-"
Ach, zapomniałam, że herbatę mogłam wypić :P Rozpusta i szaleństwo.
W mieście zdążyłam odwiedzić jedynie dwie knajpy z wegańskim jedzeniem (w planach były 4, ale zabrakło czasu na wszystko).
Pierwsza była VEGA, która znajduje się na Rynku koło Pręgieża. Właściwie był to jeden z pierwszych lokali jakie zauważyłam.
Niestety tofurnik był bardzo słaby, suchy i zdecydowanie w domu robię lepszy ;) Poza tym obiad pierwsza klasa! Ziołowa Cola okazała się przysmakiem, który chętnie piłabym częściej.
Mąż zamówił botwinkę i galaretkę na agarze oraz kwas chlebowy. Wszystko pyszne!
Szalenie podobały mi się obecne w całym mieście krasnale, których poszukiwania stanowią turystyczną rozrywkę :) Podobno jest ich ponad 250, my znaleźliśmy zaledwie kilka z nich, ale właściwie nie szukaliśmy jakoś szczególnie mocno.
W EMPIKu zaopatrzyłam się w gorzką czekoladę z lawendą :) Była dobrą przekąska w trakcie zwiedzania.
Odwiedziliśmy Stare Jatki, gdzie niegdyś znajdowały się rzeźnie.
Wrocław staje moim ulubionym miastem i mam nadzieję, że szybko trafi się okazja odwiedzić je znowu.
Drugi dzień pobytu opiszę w kolejnym poście. Za dużo szczęścia na raz też szkodzi ;)
C.D.N...
To chyba następnym razem muszę Cię zaprosić do siebie :D co prawda klitka ma 30m2, ale chociaż jest w śródmieściu :)
OdpowiedzUsuńWrocław pod względem wegańsko-aktywistycznym jest boski! Szkoda, że nie miałaś okazji odwiedzić wszystkich wega restaruacji, ja znam też włoską lodziarnię z wegańskimi przysmakami :>> mają lody sojowe <3 i trylion sorbetów. poza tym fajna organizacja aktywistyczna, co rusz można trafić na imprezy, gdzie zbiera się pieniądze, karmę, koce dla zwierzaków :) musisz tu wrócić :)
Jaka szkoda, że nie wiedziałam, że jesteś z Wrocławia, to byśmy się umówiły na piwo, albo herbatę ;)
UsuńZ jadłodajni odwiedziłam też Machinę Organikę i jestem zakochana, ale o tym w następnym poście. Wrocław jest cudowny! Zazdroszczę Ci bardzo.
następnym razem musimy się zgadać :)
Usuńgdzie te lody O.O ?
Usuńnie wierzę, że to zdradzam :D ale... Tralalala w Galerii Italiana :)
UsuńWidzę,że zawitałaś do mojego rodzinnego miasta :). Wrocław się bardzo rozwija pod względem inicjatywe wege/vegan/fair trade itp. Akurat vegi osobiście nie lubię i znajomym nie polecam, ale jest jeszcze kilka innych miejsc z jedzeniem "dla ludzi" ;). Niedawno też ruszyła knajpka z opcją wegańskiego cateringu i dostawy, ale póki co nie miałam okazji osobiście wytestować. Przyjemnie (głównie atmosferowo) było swego czasu w kalaczakrze, również Nalanda ma swoich zwolenników :).. Ta czekolada zjadliwa? :>
OdpowiedzUsuńCzy wszyscy poza mną mieszkają w tym genialnym mieście? Vega ma dobre żarcie, ale bez polotu. Taki trochę "Bar nie-mleczny" ;) A wybór faktycznie jest świetny, ale poza hotelem w którym się zatrzymaliśmy...
UsuńCzekolada pycha :)
Usuńteż nie lubię Vegi ;) jest zbyt stołówkowo. i ceny za wysokie. to akurat ich-nie ich wina, bo zdecydowali się skupować całą produkcję z jednego eko-gospodarstwa (właściciele zmarli i ich dzieci chciały to sprzedać więc vega wyszła z taką propozycją. plus dla nich że wegańskie piętro zostało po wielu latach pradziwym wegańskim piętrem bo wczesniej, choć nazwa była taka sama, to jedzenie było różne i nie raz się zdarzało że pani chlupnęła komuś śmietaną do zupy >.<
UsuńA mnie się wydała dosyć tania. Może akurat wybrałam takie tanie dania. Dobrze, że jest w pełni wega ;D
Usuńja kiedys wzięłam zupę z dyni, paprykę nadziewaną z sosem i sałatkę z tofu i dałam 20zł. zupa w miseczce wielkości naparstka, to samo sałatka, a papryka mniejsza od mojej chudej piąstki i wypchana samym ryżem ze sladową ilością brokułów i marchewki. wszystko o temperaturze letniej. zjadłam i poszłam do domu ugotowac sobie drugi obiad. chyba moje najgorzej wydane na jedzenie pieniądze ever. no za taką kasę mogłabym mieć wypasiony obiad plus deser w każdej innej vege knajpie. od tamtej pory do vegi zaglądam tylko na lody giuseppe.
UsuńNo właśnie z wrażenia zapomniałam o lodach :( Giuseppe nadal nie zostały przeze mnie wypróbowane... A jedzenie było wcale nie najgorsze, poza tofurnikiem.
UsuńFajne opowiadanie, czekam na drugą część.
OdpowiedzUsuńTakim moim miastem jest Gdańsk.
OdpowiedzUsuńChociaż marzy mi się do Wrocławia pojechać, zwiedzić prawdziwy ogród japoński (stworzony przez prawdziwych Japończyków :P )
Nie zdążyłam zobaczyć ogrodu, ani wielu innych rzeczy :( Muszę się tam wybrać na dłużej!
UsuńFajnie, że już wróciłaś. Widzę, że miło spędziłaś czas, cieszę się. A Wrocław, ja bardzo KOCHAM :)
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię ;)
Usuńja też byłam we Wrocławiu zgadzam się że jest to piękne miasto, ale zupełnie nie rozumiem powyższych opinii o Wedze byłam chyba w większości knajp wegańsko-wegetariańskich we Wrocławiu i właśnie tam smakowało mi najbardziej. To fakt ze wygląda jak bar mleczny i dolne piętro jest mało przyjazne, ale piętro górne pyszne i bardzo bardzo tanie. Byłam jeszcze w Najadacze - robią pyszne falafele i tofurnik i w Zle mięso ono chyba troszkę mnie rozczarowało bo bardzo napalilam sie na pizze myslac ze jest z weganskim serem a byla z tofu niezbyt smaczna. Nie byłam niestetety w Mechanika Organica wiec muszę wrócić :)
OdpowiedzUsuńJa do Vegi miałam mieszane uczuucia. Niestety poza Vegą i Machiną nie udało mi się odwiedzić większej ilości knajp... a szkoda :(
Usuń